
Polecam debiutancką powieść mojej koleżanki, Grety Gulsen - Jak feniks z
popiołów. Połączenie międzywojennego kina z życiowymi problemami i
sytuacjami medycznymi w szpitalu stanowią oryginalne połączenie. Naprawdę warto ją przeczytać, oddając się niebanalnemu klimatowi.
Premiera: 21 lipiec 2017 r.
Jak Feniks z popiołów to książka dwuwarstwowa. Jedna warstwa to świat
medyczny: młoda lekarka Laura, główna bohaterka, inni lekarze i pacjenci
szpitala, ich romanse, przyjaźnie, niechęci, tragedie i fascynacje. By
pomóc czytelnikowi odkryć drugą warstwę i zmusić go do myślenia, Autorka
nie waha się poruszać delikatnych tematów, stawiać bohaterów przed
trudnymi wyborami czy wciąż zaskakiwać zwrotem akcji, często brutalnym.
Po co? Oto jedna z lekcji:
Proszę cieszyć się życiem i brać z niego garściami. Nie każdy mój
pacjent ma tyle szczęścia, by dostać nowe życie. Odrodzić się niczym
Feniks z popiołów.
To wszystko zaś w atmosferze czasów międzywojnia i kina przedwojennego,
przy akompaniamencie niezapomnianych piosenek. Iście niebanalne
połączenie.
Choć życie jest delikatne i kruche jak porcelana, nie warto odstawiać go
na półkę i liczyć na to, że nie dozna uszczerbku. Wręcz przeciwnie –
trzeba doświadczać, cierpieć, dążyć do spełnienia za wszelką cenę, bo
nie wiadomo, ile mamy czasu, zanim rozsypie się w drobne kawałki. Greta
Gulsen w „Jak Feniks z popiołów” dobitnie udowadnia, że zegar tyka i nie
da się go zatrzymać ani na sekundę.
Aleksandra Jesiołowska, aleksandrowemysli.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz